Przykładowe techniki

Poniżej przykłady technik aikijutsu – jak widać są istotne różnice, każdy może znaleźć swoją „ścieżkę”. Prezentuję w kolejności chronologicznej tak jak powstawały.

Daito-ryu

Nurt Aiki jutsu jest szeroki, a wiodący w nim styl (Daito-ryu) ma wiele odłamów.  Tu Roppokai.
Ruchy są krótkie, ale bardzo precyzyjne, a sam stopień skomplikowania technik bardzo wysoki. 
 

Klasyczne aikido


Bardzo obszerne ruchy, operowanie dystansem w celu wymuszenia przedłużenia ruchu atakującego i wciągnięcia go w „wir”.
Wykorzystuje się impet napastnika do zamienienia go we wspólny ruch, którym kieruje obrońca, i przekształcenie go w rzut bądź unieruchomienie na ziemi. 
 

Samoobrona

Uproszczone i adaptowane do potrzeb współczesnych aikijutsu.
Zawiera w sobie także elementy innych sztuk walki. 
 

5 myśli w temacie “Przykładowe techniki

  1. Warto zwrócić uwagę, że pewna część nurtów Daito Ryu Aiki Jujutsu mieści się w tej samej grupie, co osławiony „Kiai Master” Yanagi Ryouken, pokonany przez zawodnika MMA. Zresztą on sam mówił o sobie: mistrz Daito Ryu Aikido.
    Natomiast to, co pokazują na pierwszym filmiku od góry, który Pan zamieścił, to jest właśnie ten styl, nacechowany wyraźnym „szamanizmem”: uke po krótkich chwytach padają jak muchy i wykręcają się w bólu, a tori wykonuje jakieś tajemne znaki nad nimi. W sieci jest więcej takich filmików, pod którymi zresztą mnóstwo prześmiewczych i złośliwych komentarzy. Tym bardziej trzeba się mieć na baczności, bo może być tu więcej oderwania od rzeczywistości i psychologicznej manipulacji niż we współczesnym aikido. Bardziej racjonalne wydają się być jednak linie przekazu od syna Takedy albo od Takuma Hisa.
    Tak czy inaczej zarówno na pokazach Daito Ryu, jak i Aikido rzucają się w oczy irytujące ataki w stylu złap tori za rękę albo uderzenie gołą ręką typu shomen uchi. Czegoś tu nie rozumiem, czy w obecnych czasach naprawdę nie lepiej byłoby więcej uwagi poświęcić uderzeniom typu judan/chudan/gedan tski albo chwytom za ubranie zamiast nierealnych chwytów inicjujących – niestety, czy to Iwama, czy Shioda, czy współczesne Aikikai – w tym względzie nie ma różnicy. Gdyby ktoś chciał komuś wyrwać np. kij, to mogłyby one zyskać na znaczeniu – nie wiem, czy Pan zna, ale jest interesujący artykuł na Add-Vantage pt. „Czy aikido to skuteczna sztuka walki”. Bardzo ciekawa analiza.

    Przy okazji – dziękuję za obszerną odpowiedź odnośnie Wanomichi i Aikidoflow. Chciałem przykładowe filmiki z tego drugiego wrzucić nawet na forum Budo, ale aktualnie jest tam przerwa techniczna i nie można się rejestrować ani pisać komentarzy. W Aikidoflow akurat nie popisali się rozróżnieniem Aikido i Aikijujutsu, ale spora część filmików wydaje się dobrze tłumaczyć zastosowanie technik aikidockich pod kątem samoobrony. Główny trener jest też pracownikiem ochrony.

    1. Są osoby które mają tak przesadzone reakcje. Znam i utrzymuje do dzisiaj kontakt z dwoma aikidokami którzy reagowali w ten sposób i nie udawali. Wiadomym jest, że ta sama technika która działa na jednym na drugim może nie zadziałać wcale. Dlatego podejrzewam, że do demonstracji wołani są uke według swoich słabości. Bierze się do danej techniki takiego, na którym najlepiej będzie widać działanie.

      Eksplorowałem temat daitoryu bo mnie to interesowało, mechanizm mnie interesował dlaczego to działa – jeśli działa. Jest tak jak w Aikido – musi być określony z góry atak, konkretny, wąsko określony, na niego jest opracowana technika. Wystarczy złapać „3 centymetry wyżej” i już może nie wyjść. Plus oczywiście „to co zwykle”, czyli po wykonaniu ataku uke do końca już nic nie robi. Plus element psychologiczny „swój uczeń-swój mistrz” – uczeń który wiele razy został uderzony albo kontuzjowany przy ledwie dotknięciu będzie reagował żeby nie cierpieć.

      Akurat sensei Okamoto jest dla mnie wielkim autorytetem. Choć temat fałszywych mistrzów kusi, zdecydowałem się nie prezentować negatywnych wzorców. Odłam Roppokai jest bardzo różny od reszty Daito-ryu dlatego, że już początkującym pokazuje się bardzo zaawansowane niuanse aiki. Seigo Okamoto wszystko dokładnie tłumaczy i pokazuje, nie ma ściemniania. To dlaczego oni zostają na podłodze „związani w pęczek” też. Przykładowo przewracanie rzędu osób – wcześniej kilka razy wykonuje szarpnięcie żeby uke założył mocniejszy uchwyt, odległości między nimi, a nawet to ze szereg jest w lekkim łuku – to wszystko są ułatwienia. Ostatnim wielkim mistrzem Daito-ryu dla mnie był Sagawa Yukiyoshi. Ten sam, który pokonał Morihei Ueshibę w pojedynku na aiki, starannie „zamiecione pod dywan”, nieznane zdarzenie.

      Oceniam to jako „zabawy ruchowe” to znaczy „wymyślali z nudów”. Na pewno były (i może są) jednostki wybitne o jakichś ponad-fizycznych umiejętnościach (na zasadzie wybitnej charyzmy, intuicji itd.), ale nie wydaje mi się żeby taką wiedzę można było przekazać w normalnym cyklu treningowym w sekcji. Raczej wiązałoby się ze „zmarnowaniem życia” na posiadanie mało przydatnych umiejętności. To są umiejętności typu opisywane pokazy Sokaku Takedy z dociąganiem do siebie uczniów na linkach o wytrzymałości papieru, które się nie urywały. Wielka wiedza o ciele, o psychice ludzkiej, ale w walce „na ulicy” nieprzydatne. Choć sądzę, że taki Takeda by sobie poradził, po prostu użyłby coś niesubtelnego typu okaleczenie przeciwnika.

      Kiedyś zrobiłem wrzutę Seigo Okamoto na którym on i jego uczniowie tłumaczą mechanizmy technik daito-ryu:

      Jest kilku mistrzów Daito-ryu których bardzo szanuję, ale myślę, że poziom będzie się obniżał z biegiem pokoleń, będzie jak z Aikido. Będą mistrzostwie którzy będą mieli perfekcyjne opanowane kilkadziesiąt technik, ale wiedza i doświadczenie jako komplet to prawdopodobnie nikt nie ogarnie w całości.

      Podsumowując, wiele technik Aikido i Daito-ryu nie zadziała z prostych powodów – muszą być określone wąsko warunki ataku żeby wyszło, większość ćwiczących Aikido poza tym nie słyszało o czymś takim jak henka waza, a gdzie tam dopiero mówić o jakiejś weryfikacji umiejętności (przyjęcie wyzwania amatora).

      Dla mnie Aikido musi być działające (wykonanie ma zależeć nie od umiejętności „padalczych” uke), a jednocześnie nie uważam je za sztukę walki. Tu za dużo rzeczy się przeplata, są różne podejścia do tego czym jest Aikido, a co dopiero jak ma się rozwijać i czy w ogóle ma się rozwijać. Jeżeli patrzeć na Aikido jako na Budo albo rekreację – to dla obu tych skrajnych podejść nie musi w ogóle ewoluować.
      Jeżeli ktoś chce ulepszać Aikido poprzez upodobnianie go do combat – nie musi się „męczyć” z szyldem Aikido, wystarczy założyć klub ju-jitsu i wymyślić nową swoją nazwę. W Aikido jest hierarchiczność, jeśli ktoś nie uznaje doshu ani technik – no to nie wiem co on w Aikido robi. Nie powinien przyjmować stopni z Hombu i wyjść z organizacji.
      Czy to znaczy że Aikido nie może się zmienić, nie powinno zmienić? Na pewno warto myśleć co można z nim zrobić, żeby się nie staczało przynajmniej. Bo to co widzę to widzę rozwój ale choreografii, dla mnie to żaden rozwój. Ale żeby zmienić Aikido musiałby być to reformator AIkido z wysokim stopniem, najlepiej shihan. My tu sobie „na dole” możemy dyskutować jedynie.

      Mam z najbliższego otoczenia bardzo negatywny przykład. Bardzo oględnie napiszę, że po wprowadzeniu swoich przemyśleń przez instruktora Aikido z klubu 21 osób zostało 3 (to się udało potem odbudować po zmianie postępowania). Nikt nie powie, że mu coś się nie podoba, nie będzie konfliktował się z prowadzącym. Ludzie odchodzą bez słowa. Do końca przytakują, że „jest O.K, fajne”. Ten człowiek nie przewidział jednego – że klub nie prowadzi się dla siebie. Jeśli ludzie zapisują się na Aikido, a potem im się w to miejsce wkłada kopnięcia, tarcze, a nawet tłumaczy że Aikido jest cienkie… ta historia nie skończyła się dobrze… ale dla mnie. Pokazywanie wydumanych ataków (atak nożownika poprzedzony przez niego kopnięciem – a po cóż miałby kopać mając nóż?), pokazywanie w odpowiedzi jako obronę irimi nage, a potem tłumaczenie że Aikido jest beznadziejne (mając za sobą gaku Założyciela) i porównawcze pokazywanie technik kombat (tak jakby obrona przed nożem była możliwa)… Dużo by opowiadać. Po prostu reformować trzeba umieć, nie wystarczy liznąć kilku sztuk walki by obwołać się wielkim reformatorem. Zachłysnąć się odkryciami i jak duże dziecko przed małymi pochwalić się nowymi zabawkami. „Na bezrybiu i rak ryba” – fajnie jest się popisywać na uke przemyśleniami, nowymi technikami, jest przewaga nad tymi którzy znają tylko Aikido (współcześnie to raczej nikt się nie bije). Tylko że w realnej sytuacji taki instruktor już nie błyszczy, jeśli trafi na kogoś kto umie się bić są takie same „bęcki” tylko 10 sekund później. To jest delikatna materia. Cierpliwości, muszę pomyśleć jak ująć temat.

      Vortal Budo ma już długo przerwę, obawiam się że może nie być reaktywacji, obym się mylił. Jest tak niewiele miejsc o Aikido po polsku, przynajmniej jak dla mnie, albo może nie znam. Jest okazja nadrobić zaległości, więc wspomniany Add-Vantage pt. „Czy aikido to skuteczna sztuka walki” poczytam. W ogóle teksty jakie tam są, żeby mieć „pełny obraz”. Wspólną podstawę do wymiany poglądów.

  2. Interesujące są wyjaśnienia tego kierunku Daito Ryu, no jednak nie zmienia to faktu, że jest to jednak w stylu Kiai Mastera. Jeżeli tego typu reakcje bardziej wynikają z czułych punktów na ciele wybranych osób i ich więzi z nauczycielem, to tym bardziej trzeba uważać, bo łatwo o przysłowiowe kuglarstwo albo psychomanipulację. Osobiście jestem zdania, że SW powinna jednak iść w kierunku pewnego uniwersalizmu skuteczności, a nie że tam zadziała a gdzieś indziej nie. Tu faktycznie np. BJJ jest dobrym przykładem, zresztą niektórzy nawet sugerują, że jest to zastosowanie zasad aikido tyle że w parterze. Co nie znaczy, żeby się zupełnie zamykać na ciekawostki demonstrowane przez następców Takedy.

    Wracając do problematyki postulatów reformowania aikido. Problem jest też w tym, że trenerzy aikido często nie pytają swoich podopiecznych, w jakim celu przyszli ćwiczyć na matę. Jeden mógł to zrobić dla rekreacji, inny faktycznie z zamiarem nauczenia się samoobrony, jeszcze inny z ciekawości lub z nudów. Początkującym podaje się papierek do podpisania o zrzeczeniu się roszczeń wobec instruktora etc., ale nie pyta się ich o motywy. A szkoda…
    To, o czym Pan pisze, w kontekście tych tarcz i kopnięć, to może właśnie trafienie w zupełnie niepodatny grunt, ponieważ trener nie przeprowadził rozmów z ćwiczącymi, nie wyjaśnił motywów takich innowacji, nie sprawdził, czy oni w ogóle tego chcą czy może odpowiada im wariant rekreacyjny. Inna rzecz, że z krytyką też poszedł za daleko, nie próbując znaleźć kompromisu. Niemniej na wielu plakatach zachęca się ludzi do udziału w treningach z hasłem typu „czy chcesz nauczyć się samoobrony”, a potem oferuje im się fruwających i kooperujących uke w tanecznym balecie.
    Istnieją rozwiązania takich sytuacji w postaci treningów modułowych – znam przypadki, kiedy dany trening poświęcony jest w całości ćwiczeniom typu „genkikai”/aiki taiso, albo walce bez broni, albo walce tylko z bronią. Kiedyś na letniej szkole był taki jeden z instruktorów, który swój czas dedykował dla treningu zwanego przez siebie „atemi-waza”, polegającego na ćwiczeniu uderzeń, kopnięć i spraw z nimi związanych (trening dedykowany). Cieszył się nota bene dużym zainteresowaniem, jednak też nie wszystkim trenerom się to podobało.
    Inna kwestia, że – tak jak Pan pisał – nie zawsze jest fizyczna możliwość zrobienia treningów dedykowanych i trzeba mieszać wszystko razem, a do tego jeszcze żmudne ćwiczenia pod stopnie egzaminacyjne. Taki system nauki powoduje, że czasu jest niewiele. Poza tym każdy dodatkowy trening podraża koszty uczestnictwa w sekcji.
    Rzecz jeszcze w tym, że zwłaszcza przed II wojną światową Ueshiba przyjmował do swojego dojo osoby, które posiadały już wyższe stopnie i doświadczenie w innych sztukach walki. Nie musiał ich uczyć uderzeń, kopnięć, uników itd., bo już całkiem spore przygotowanie mieli, które wystarczyło jedynie szlifować na treningach Aikibudo. Natomiast z czasem doja aikidockie, przy początkowym oporze O’sensei, otworzyły się na osoby kompletnie bez doświadczenia w SW i to też miało wpływ na to, co stało się z tą sztuką później.
    Powstaje bowiem fundamentalne pytanie – jak prawidłowo omijać, przechwytywać ciosy, kopnięcia, odwracać kierunek ciosu itd. jeśli nie umie się ich prawidłowo wykonywać? Podstawą zrozumienia jest jednak praktyka. W judo z początku też były uderzenia, które z czasem zostały wyeliminowane, jednak tam ćwiczący skupią się na atakach typu chwyt za kimono i rzut, więc ten problem bezpośrednio ich nie dotyka aż w takim stopniu jak aikido. Nota bene, widziałem gdzieś filmik, gdzie Jigoro Kano demonstruje kote gaeshi.
    Zgadzam się, że przejście z aikido do ju-jitsu jest bardzo płynne, a granica nie jest wyraźnie zaznaczone i trochę więcej combatu i zerwania z tradycją stawia pytanie, czy to jest jeszcze aikido. Z drugiej jednak strony mamy również nurty typu Kenji Tomiki, gdzie ceremoniały też wyglądają nieco inaczej od głównej linii aikido i przypomina wszystko bardziej judo.
    Sprawa rzeczywiście nie jest łatwa – moim zdaniem, tak naprawdę nie ma kontrastu między efektywnością typu combat a ścieżką doskonalenia budo. Trening może zawierać zarówno ćwiczenia relaksacyjno-gimnastyczne, jak i moduły samoobrony, a nawet wątek tradycyjnego ćwiczenia z bronią. Wszystkiego po trochu i da się to pogodzić, ale tu ma Pan rację – wszystko to musi być dobrze przemyślane i profesjonalnie przygotowane. Z drugiej strony taki mix niekoniecznie może spodobać się wszystkim. Rozwiązaniem mogą być treningi modułowe (jeśli ktoś np. nie chce „atemi-waza” po prostu na ten trening nie idzie), ale to też nie jest ideał.
    Może nie tyle chodzi o to, czy mamy wyrzucać połowę czy większość technik z aikido (jak to niektórzy postulowali m.in. na Forum Budo), ale raczej precyzyjnie usystematyzować je według przeznaczenia – co pod samoobronę, co dla samego ćwiczenia równowagi, co dla lepszego zrozumienia aiki. Do tego, jeśli współcześnie częściej mamy do czynienia z atakiem typu jodan/chudan/gedan tsuki, położyć nacisk na obronę przed nimi. Zamiast chwytu za rękę (o ile nie trzyma broni), np. więcej chwytów za kimono. Ograniczenie „lepkich rąk” i złożonych sekwencji ruchowych na rzecz prostych i krótkich technik, opanowanych do perfekcji przy oporującym uke.
    Czy przypadkiem dojo Kobukan i działania Jigoro Kano i jego uczniów to nie było istne „laboratorum sztuk walki”, weryfikacji technik? Może to jest pewien punkt odniesienia? Poza tym, z tego co czytałem, w Daito Ryu też pewien wybrany korpus technik nie służył do walki czy samoobrony, ale dla lepszego zrozumienia „aiki”.
    Ma Pan całkowitą rację, że tego rodzaju dyskusja na dole nic nie zmieni, jeżeli za te sprawy nie weźmie się jakiś shihan / wysoko postawione osoby w aikido. Szczerze powiedziawszy dziwię się, że sporo osób z wysokim stopniem jakby nie zauważało czy bagatelizowało problem „atemi-waza” czy samoobrony. Przecież wielu z tych shihanów ma wysokie stopnie nie tylko w aikido, ale i w karate czy judo – na pewno zdają sobie sprawę z tych wszystkich niuansów braku przygotowania adeptów, a jednak większość czasu poświęcają pokazywaniu chwytania za rękę i wykonywania technik zakładających kooperację tori i uke bez oporowania. Przeważnie można spotkać się ze zdziwieniem, niezrozumieniem albo słyszy się porady typu: idź na boks/kickboxing/bjj i trenuj równolegle z aikido, to nie będziesz miał takich problemów.
    Raz jeszcze podkreślam – moje podejście jest takie, iż dążenie do skuteczności technik nie musi stać i nie stoi w sprzeczności z traktowaniem SW jako ścieżki rozwoju duchowego, bo niby dlaczego… Tak samo, jeśli jakaś technika z innej SW odpowiada idei aikido (wykorzystanie siły przeciwnika, wychylenie itp.), to czemu nie inkorporować jej do aikido?

    Co się tyczy forum Budo, to jest jego bliźniacza kopia na Forum Kulturystyka.pl. Nie wiem, na jakich zasadach to działało/działa, ale są tam jakby posty skopiowane z Budo.net. Jednak nie ma tam wątków najnowszych z ostatnich lat. Być może nie ma już współpracy między tymi forami. Ale przynajmniej można sobie poczytać archiwalne dyskusje. Tak czy inaczej szkoda, gdyby to forum umarło.

    1. Proszę nie łączyć osoby Kiai Mastera z Daito-ryu z dwóch powodów. Po pierwsze jest zasadnicza różnica między mechaniką stawów (choćby to działało na nielicznych to wciąż jest ruch wynikający z innego ruchu) a tym co pokazywał Kiai Master, czyli bezdotykowym szamaństwie, kiedy kręci młynki rękami a uke w odległości kilku metrów od niego zwija się konwulsyjnie bez żadnego kontaktu dotykowego. I może takim uke miotać przez kilkanaście sekund. Druga sprawa to Yanagi Ryouken nie jest osobą z Daito-Ryu. Katsuyuki Kondo który jest głową Daito Ryu tłumaczył – jest wielu którzy mają w nazwie Daito-ryu ale nie są nim. Zresztą chyba do dzisiaj Daito-Ryu nie ma klubów poza Japonią, chociaż są kluby „na Zachodzie” twardo posługujące się nazwa Daito-ryu.
      W Aikido też są Kiai Masterzy, właściwie jest ich bardzo dużo, ale taki na świeczniku pierwszy przykład to shihan Watanabe. Filmu „Weird No Touch Aikido With Sensei Watanabe, Is It Real!?” nie da się „od-zobaczyć”.

      Mnie zrozumienie Aiki i te „sztuczki” interesują jako poszerzenie tego co znam, nie są celem samym w sobie, tylko coś co można pokazać dalej jako ciekawostkę. Podejrzewam że nauka tego jest potwornie nudna.

      Chcę coś dodać do opisywanej sytuacji w klubie. Ten instruktor pytał się wcześniej, tylko że potem „odpłynął”. Na początku wszystkim się podobało, bo była to odmiana od „łapania za rękę”. Potem zaczęła się patologia. Były jakby dwie rozgrzewki – aikidocka półgodzinna („chodzenie na kolanach, tenkany”), potem drugie pół godziny packi, tarcze, rozciąganie przy drabinkach do wysokich kopnięć itd. i zostawało czasu na dwie techniki Aikido. Potem to już było w ogóle kuriozum, na przykład na każdym treningu była nauka low-kicków (i to jedyna realna umiejętność jaką wyniosłem z tamtych treningów), natomiast nigdy nie została pokazana obrona przed nim, jakakolwiek obrona.
      Mogę powiedzieć jak ja to odczułem. Jeżeli zapisałem się na Aikido to oczekuję Aikido. Jeśli chciałbym się nauczyć dobrze kopać to idę kilometr dalej jest w mieście klub MMA gdzie mają przekrojowy trening, stójka i parter, i tam nauczy mnie kopać ktoś kto ma o tym większe pojęcie.
      Problem z reformą Aikdo jest taki, że większość zapisujących się traktuje Aikido jako sztukę walki. I w momencie jak zaczyna im się nie podobać to odchodzą.
      Żeby je zmienić musiałyby te osoby nie odejść. Bo tak jak jest teraz to skoro zostają tylko ci, którym pasuje to co jest, no to nic się nie zmieni. Do 1 dana to nic nie można, a powyżej 1 dana to każdy „ma to gdzieś” – co się będzie wychylał, jak chce mieć drugi dan, trzeci, czwarty…

      Dzisiaj miałem na treningu sytuację, że uke mi wykombinował pad na twardo chociaż go tak wcale nie rzucałem. Czy potrzebował tego żeby się pokazać? Czy miałem zbyt zdecydowane ruchy i myślał że będzie na twardo? Dla obserwatora z zewnątrz byłem w tym momencie Kiai Masterem. Ja wiem co zadziałało i że zadziałało, po co uke robią przesadne reakcje? Nie mam pojęcia. Nigdy tego nie uczyłem, nie wymagałem.
      Miałem też dzisiaj sytuację, że musiałem wymyśleć technikę. Czasem tak jest, jak przyjdzie ktoś nowy i nie działa na nim (albo tak jak dziś celowo mi utrudnił, zmienił atak na inny żeby mnie sprawdzić). Normalnie nie toleruję takich rzeczy, ale zanim kogoś objadę wpierw muszę pokazać że zrobię. To nazywam rozwojem. Nie doskonalenie umiejętności padalczych, tylko założyć klub „na wiosce” i tam od zera pracować z ludźmi którzy nie wiedzą co to podkładanie się. Przychodzą pierwszy raz na trening wyrostki i od razu chcą wiedzieć co to Aikido jest warte.

      Wspomniany artykuł przeczytałem, tylko nie znalazłem innych artykułów. Nie wiem czy to trzeba mieć linki bezpośrednie, no nie widziałem innych. Ale zorientowałem się kto prowadzi tę szkołę i co tam jest, będziemy temat drążyć dalej.

  3. Zgadzam się. Pseudo-Daito-Ryu/Aikido Kiai Master dużo bardziej przeginał w stronę tego szamanizmu na odległość, chociaż miał też jakieś pokazówki odnośnie przewracania chwytających go osób za pomocą technik kontaktowych krótkiego ruchu. Można to obejrzeć np. na filmiku „GREAT AIKIDO MASTER Yanagi Ryuken JAPAN VIDEO judo karate ufc youtube” i niektórych innych z tego kanału YT. Granica jest czasem bardzo cienka między tymi pokazami. Ale mniejsza z tym.

    Wracając do tematu: może właśnie lajtowy charakter aikido i nieprzywiązywanie wagi do aspektów typu zdolność uderzania i przyjmowania ciosów powoduje, że – pomimo stałego spadku popularności – wciąż ma wielu chętnych ćwiczących. W gronie bardziej wymagających SW jest miejsce na taką, która poszła w inną stronę. Rzecz jasna nie wszyscy się z tym zgadzają, a mechanizm jest tak jak Pan opisał – np. jak mam już 1 dan, to po co zmieniać. Z 4 danem to już w ogóle nie wypada. Chociaż byli tacy, co zaczynali od podstaw inne SW będąc już czarnymi pasami.
    Niektórzy instruktorzy jawnie stwierdzają, że dla nich aikido nie ma uczyć efektywności w walce czy nawet samoobronie, nie do tego jest, lecz stanowić drogę rozwoju wewnętrznego (w tych sekcjach często mnoży się od praktyk typu joga japońska itp.). Techniki mogą być bardziej lub mniej skuteczne i realistyczne, ale to nie jest dla nich tak ważne. Te osoby nie widzą powodu do zmian. Jeżeli taki ma być kierunek przyszłości w aikido, to faktycznie niewiele da się już zrobić.
    Jasne, że dla kopania czy uderzania są sekcje MMA czy kickboxingu, jednak warto zwrócić uwagę na różnicę między trenowaniem np. podstaw dla konkretnych celów (na wydziale prawa i administracji też uczy się studentów podstaw ekonomii, a na wydziale ekonomii i zarządzania – podstaw prawa), a robieniem z siebie profesjonalnego boksera czy kopacza. W aikido nie unikniemy tej problematyki, w końcu obok obrony przed chwytem są również techniki na uderzenia czy – w mniejszym stopniu – kopnięcia. Jeżeli trenujemy „świeżaków”, to coś trzeba z tym problemem zrobić, no chyba że ma wychodzić prowizorka… Poza tym dobrym przykładem w tym kontekście jest pokrewne hapkido, które z rzutów i dźwigni przekształciło się w kompletny system, łączący je m.in. z kopnięciami.
    W judo sportowym uderzeń nie ma w ogóle, bo po co, w BJJ też nie teoretycznie, ale wiele sekcji korzysta ze wsparcia MMA w zakresie podstaw uderzeń i kopnięć, chociaż to nie wchodzi w zakres egzaminów i programu treningowego brazyliskiego jiu-jitsu. Dlaczego więc nie zrobić podobnie w aikido – pytanie bardziej, ile % tego w treningu? Ile na rozgrzewkę, ile na trening kroków, poruszania, podstaw w zakresie np. uwalniania rąk z uchwytów, podstaw atemi, technik prostszych i tych bardziej złożonych itd.
    Piszę o tym, bo np. spotkałem się z przypadkami, gdzie sensei cały trening poświęcał na skomplikowane sekwencje ruchowe, angażując w to nawet początkujących. Ci gubili się w krokach, skupiali się na przemieszczaniu i tak nie rozumiejąc nic z tego, a potem mieli problem z prostym zerwaniem czy uwolnieniem się z uchwytu albo zrobieniem skutecznej dźwigni statycznej. W rezultacie odeszli sfrustrowani, że nic nie potrafią po tych treningach, a np. kolega z zapasów szybko nauczył się przynajmniej, jak kogoś przewrócić lub nie dać się przewrócić.
    Ale widziałem też przykład pozytywny, kiedy trener początkujących aikidoków na każdej rozgrzewce poświęcał czas na trenowanie zrywania i uwalniania się z uchwytów, tak że drobne osoby miał chociaż radość z tego, że wiedzą jak się uwolnić i trening daje pewne efekty już na wstępie. Były również ćwiczenia uniku przed np. yokomen uchi czy jodan tsuki, jakieś próby ćwiczeń timingu i dystansu. Niewiele, ale zawsze i pewne odruchy można było wytrenować od początku. Jest zatem pewne pole do popisu bez konieczności zmieniania podstaw tej SW.

    Sądzę, że tu nie tyle program technik aikido jest aż tak dużym problemem, co praktyka jego ćwiczenia. Przyjął się w większości aiki-świata taki a nie inny sposób i stał się punktem odniesienia. Podany przez Pana przykład minimalizowania technik na treningu na rzecz innych ćwiczeń jest faktycznie dość skrajny, ale dobrze pokazuje, żeby nie przeginać też w drugą stronę. Istotnie – temat rzeka, który nawet na forum Budo nie udało się wyczerpać.

    PS. Ten artykuł Marcina Małeckiego chyba faktycznie jest jednostkowy i został niejako doklejony do strony tej szkoły Thai-Combat ADD-VANTAGE. Znalazłem też jego wcześniejszą i krótszą wersję pt. „Czy Aikido jest skuteczne – analiza systemu” na innym portalu, gdzie jednak także jest to jedyny artykuł tego autora. Ogólnie wnioski wydają mi się rozsądne, jedyne czego brakuje to ocena skuteczności techniki przy prawidłowym zastosowaniu atemi. Do tego autor się nie odniósł, a nie raz spotkałem się z opiniami, że daną technikę możemy zastosować skutecznie wyłącznie dzięki atemi.

Dodaj komentarz